niedziela, 28 lipca 2013

Twelve.

Justin:
Czułem się źle przez Kayden. Sposób w jaki spojrzała na mnie ze strachem w oczach. Strachem przede mną. Chciałem mocno ją przytulić i nigdy nie puszczać.
Nie mogłem uwierzyć, że mogła mieć sen taki jak ten. Nigdy bym jej nie zranił. Ona jest moją małą Kayden. Jak mógłbym ją zranić?
Jak jakikolwiek chłopak mógłby skrzywdzić dziewczynę? Zwłaszcza taką jak Kayden. Małą i kruchą.
Dziewczyny potrzebują chłopaków, którym mogą zaufać, którzy mogą ochronić je i o nie dbać. Właśnie dlatego jestem taki opiekuńczy wobec Kayden. Przysięgam, że jeśli ktokolwiek, kiedykolwiek ją skrzywdzi, chyba zwariuję.
Gdy wreszcie ją uspokoiłem, położyłem jej głowę na swojej klatce piersiowej, a ona zamknęła oczy, powracając w mam nadzieję, spokojny sen, nadal lekko się trzęsąc.
Jednak ja nie mogłem ponownie zasnąć. Po prostu leżałem tam i trzymałem ją ochronnie.
Nigdy nie widziałem Kayden bojącej się mnie. Ona zawsze mi ufała.
I mam nadzieję, że w tej kwestii nic się nie zmienni.
Gdy się obudziłem, Kayden już nie było w moich ramionach. Znając ją, prawdopodobnie dopiero wstała i teraz jest na dole, jedząc śniadanie.
Szybko wziąłem prysznic, i przygotowałem się, zanim zbiegłem na dół schodami.
Rzeczywiście była tu Kayden, jedząca gofry.
- Hej. – uśmiechnąłem się do niej i delikatnie pocałowałem jej skroń.
- Hej. – odpowiedziała z pełnymi ustami.
- Twoja mama nigdy nie mówiła ci, że nie powinno się mówić z pełnymi ustami? – zapytałem ją. – Tak, ale to nie znaczy, że słuchałam. – powiedziała po przełknięciu.
Zachichotałem i pokręciłem głową, zanim wyjąłem płatki i miseczkę.
- Przepraszam za to w nocy. – Kayden nagle powiedziała. Spojrzałem na nią, spotykając jej oczy. Te wspaniałe brązowe oczy.
- Kayd, nie masz za co przepraszać. Nie przejmuj się tym. – odpowiedziałem, posyłając jej rozumiejące spojrzenie.
- Po prostu przez to, czuję się jakbym była dużym dzieckiem. Powinnam wiedzieć, że mogę ci zaufać, i że nie skrzywdziłbyś mnie. – powiedziała.
Westchnąłem i podszedłem do niej, owijając ramiona wokół niej. – W porządku, kochanie. – powiedziałem stanowczo. Spojrzała w moje oczy. – Okay, cokolwiek powiesz.
Uśmiechnąłem się i zniżyłem, całując jej czoło.
- To co dziś robimy? – spytała, gdy wróciłem z powrotem do mojej miski płatków.
- Nie wiem. Co tylko chcesz. – wzruszyłem ramionami.
- Cóż, chcę spędzić czas z moim tatą, ale to tak prawdopodobne jak wieloryb kończący się w Lake Superior. – powiedziała. Zaśmiałem się.
- Ale zgaduję, że moglibyśmy spotkać się z Chaz’em i Ryan’em. – zaproponowała. – Dobra. – zgodziłem się.
- Ryan, złaź ze mnie ty tłuściochu! – Kayden krzyczała, kiedy Ryan usiadł na niej.
- Oh cholera, dziewczyno, chyba nie powiedziałaś, że jestem gruby. – Ryan powiedział wysokim tonem. Zaśmiałem się z nich, siedząc na innej kanapie, a Chaz pokręcił głową.
- Justin, zrób coś, żeby ze mnie zszedł! – Kayden powiedziała do mnie. Westchnąłem. – Dobra, Ryan, złaź z mojej małej Kayden Gator. – rozkazałem mu, wstając.
Ryan zrobił smutną twarz i się podniósł. Gdy tylko się odsunął, zająłem jego miejsce, siadając na Kayden.
- Nie! Justin, jesteś dupkiem! Wynocha! – rozkazała. – Nie! – sprzeciwiłem się. – Jesteś gruby. – powiedziała. – I dobrze. To znaczy, że mogę cię zmiażdżyć. – odparłem.
- Chaz? Mała pomoc? – zwróciła się do prawdopodobnie jedynego z nas, który teraz jest dla niej miły.
Westchnął i wstał, ściągając mnie z niej. Usiadł obok niej i owinął ramię wokół niej.
Mogłem poczuć zazdrość narastającą w środku mnie.
- Lepiej? – zapytał. – Uh-huh. – odpowiedziała sarkastycznie i zmarszczyła nos żartując.
- Hej. Meanie. – Chaz delikatnie ją odepchnął. Ona odruchowo uderzyła go w ramię a on zaskomlał. Moja Kayden.
- Hej, zostaw ją w spokoju, Chaz. – rozkazałem mu, na co wywrócił oczami i wstał.
- Usiadłem obok niej i posadziłem ją na swoje kolana, trzymając ją ochronnie.
Zgaduję, że jestem super ochronny. Nie zaufam Chaz’owi, gdy będzie przy niej już nigdy więcej. Człowieku, straciłem to.
 
 
 
____________________________________________________________________
 
Witam!
Nowy rozdział, nie wierzę, że będzie więcej komentarzy....
Mam zamiar zacząć pisać nowe opowiadanie, (tłumaczenie albo własne) ,
ale na razie nic nie jest pewne....
Komentujcie!
 
 
@Bieburrx
 


piątek, 26 lipca 2013

Eleven.


Kayden:

Po tym, co Justin powiedział dziś rano, było trochę niezręcznie.

Muszę przyznać, że trochę zabolało mnie, gdy powiedział, że to było tylko ‘zatrzymanie się w czasie’ i że ‘ostatnio nie całował żadnej dziewczyny’.

Jakiś rok temu miał dziewczynę o imieniu Kayden. Była słodka, ale gdy Justin z nią zerwał, starała się do niego przykleić, stała się psychiczna, bo chciała odzyskać Justina z powrotem. Ale on nigdy do niej nie wrócił, a ona w latem gdzieś się wyprowadziła.

W każdym razie, lubię Justina. Może on mnie też lubi. Całowaliśmy się. Teraz to jest takie niezręczne.

- Kayd? – głos Justina przerwał moje myśli. Spojrzałam na niego, spotykając jego oczy.

Leżeliśmy po prostu na moim łóżku i bawiliśmy się swoimi telefonami. Nasz pomysł na spędzanie szkolnych nocy.

- Tak? – odpowiedziałam. Odetchnął i usiadł, przeciągając mnie na jego kolana. – Nie jesteś na mnie zła za to, co powiedziałem dziś rano, prawda? – zapytał, patrząc w moje brązowe oczy.

Chciałam powiedzieć tak, ale wtedy zapytałby mnie dlaczego, a ja bym wpadła.

- Nie, jest w porządku. – wzruszyłam ramionami. – Na pewno? Wyglądałaś dziś jakoś… nieswojo. – wyjaśnił. – Jest okay, Justin, naprawdę. – powiedziałam z uśmiechem.

Również się uśmiechnął, po czym przewrócił nas tak, że unosił się nade mną.

- Lepiej mnie nie okłamuj, Kayden. – ostrzegł z uśmieszkiem. Cieszyłam się, że nasza przyjaźń zawsze będzie się przejawiała pomiędzy nami.

- Czy ja cię kiedykolwiek okłamałam, Justin?- zakwestionowałam. Było wiele razy, ale nie chciałam, żeby o tym wiedział. Poza tym, to nie pomogłoby mi w tym, co chcę zrobić.

- Mam nadzieję, że nie, Kayden. – odpowiedział. Uśmiechnęłam się, a on obniżył się i pocałował mnie w czoło. Ponownie się do niego uśmiechnęłam.

I właśnie w tej chwili podjęłam ważną decyzję.

Nie mogę pozwolić, abyśmy na zawsze stracili naszą przyjaźń. Po prostu nie mogę. To jest zbyt ważne, aby zwyczajnie dać temu odejść, jeśli cokolwiek pójdzie nie tak.

- Wszystko okay? – Justin zapytał, widząc mój pusty wyraz twarzy.

Przywołałam swój uśmiech i zwróciłam moje oczy ku niemu. – Tak, okay.

- To dobrze. – odpowiedział. – Bo teraz mam zamiar cię połaskotać.

Moje oczy zrobiły się duże i zaczęłam się wiercić, ale on przycisnął mnie do łóżka.

I tak to się zaczęło… znowu.

Piątkową noc, Justin spędził ze mną w domu mojego taty.

Po tym, gdy ja zmusiłam go do oglądania Spongebob’a, on zmusił mnie do obejrzenia Naznaczonego.

Oczywiście, bardzo się bałam, więc on to wyłączył. Kurde, on jest przy mnie bezsilny.

Poważnie, wszystko co musiałam zrobić, to udawać przerażoną czymś, a on przestanie to robić. Heeehee, ktoś ma po prostu pełno nowych pomysłów…

Tak czy owak, poszliśmy później na górę i położyliśmy się do łóżka.

W kilka minut zasnęłam.

- Gdzie byłaś?! – Justin zaczął na mnie krzyczeć, gdy przeszłam przez drzwi. – Byłam tylko u przyjaciółki. – odpowiedziałam blado.

- I czy to oznacza, że musisz wracać tak późno?! – krzyknął. – Przepraszam. – wyszeptałam.

- Zamknij się! – wybuchnął, gwałtownie popychając mnie na ścianę i stając blisko mnie.

Byłam przerażona. Ale z jakiegoś powodu, nie byłam tym zaskoczona.

Nagle, podniósł swoją rękę i mocno zdzielił mój policzek. Do moich oczu automatycznie napłynęły łzy.

- Następnym razem masz się nie spóźniać. – warknął, ponownie mnie uderzając. Tym razem osunęłam się na podłogę.

- Wstań! – Justin rozkazał, kopiąc mnie w brzuch. Z bólu zacisnęłam zęby.

Próbowałam się podnieść, ale nie mogłam. – Powiedziałem wstań! – powtórzył, kopiąc mne jeszcze raz, tym razem mocniej.

Wtedy poczułam ostre szarpnięcie mnie za włosy, podnoszące mnie na nogi.

Zimne oczy Justina wpatrywały się w moje, sprawiając, że bałam się jeszcze bardziej niż byłam.

Jego duża pięść przylgnęła do mojej twarzy.

Zanim poczułam ból, dookoła mnie zapadła ciemność.

 

Podskoczyłam, budząc się, trzęsąc się ze łzami w oczach. Byłam sparaliżowana poprzez sen. To obudziło również Justina. Spojrzał na mnie, z troską wymalowaną na jego twarzy.

 - Kayd, wszystko w porządku? – zapytał, próbując do mnie dotrzeć. Przypominając sobie, jak spoliczkował mnie we śnie, odsunęłam się i przeniosłam się dalej na krawędź łóżka.

-Kayden, hej. Wszystko jest dobrze, jestem tu. Miałaś zły sen?

Spójrz, on myślał, że to mnie pocieszy, ale to zmieniało sprawę na jeszcze gorszą. Powiedział ‘jestem tu’ i to było właśnie to, czego się bałam. Jego.

Odsunęłam się jeszcze dalej, ale on delikatnie mnie chwycił i przyciągnął bliżej siebie.

- Kayden, kochanie. Uspokój się, już dobrze. – powiedział łagodnie. Pokręciłam głową, gdy łzy spływały mi po policzkach.

- Shhh. Kayden, już dobrze. – kontynuował. Owinął ramiona wokół mnie, na co ja zesztywniałam. Nie chciałam, aby mnie teraz dotykał. Nie chciałam, aby był teraz obok mnie.

Jednak ostatecznie, myślę, że zdał sobie sprawę, czego się bałam, gdy spojrzałam w jego oczy.

- Kayden, hej, nic ci nie zrobię. – powiedział delikatnie. Łzy spływały po moich policzkach, podczas gdy ja trzęsłam się, jakbym stała na środku zamieci.

- Shhhh. Kayden, już dobrze, kochanie. Już dobrze. – gruchał, pocierając moje boki, starając się mnie uspokoić.

Niektóre z moich obaw ustąpiły, gdy przypomniałam sobie, że to był tylko mój sen.

- Kayd, możesz mi powiedzieć, o czym był twój sen? – Justin wyszeptał, gdy mnie trzymał.

Wzięłam głęboki, drżący wdech, zanim zaczęłam.

- By-byłeś na mnie zły i zacząłeś mnie b-bić i kopać. Byłam przerażona. – ledwie wydusiłam. Mój głos zniżył się do szeptu.

Troska na twarzy Justina była bardziej widoczna. – Oh, Kayden, kochanie, nigdy, przenigdy bym cię nie skrzywdził. Wiesz o tym. – powiedział.

Skinęłam głową, a on przycisnął mnie bliżej, całując moje czoło.

- Kayd, obiecuję, że nigdy nie będę myślał o skrzywdzeniu cię w taki sposób. Dobrze? – przyrzekł. Spojrzałam w górę w jego troskliwe oczy i skinęłam.

Ostatecznie, przestałam płakać i się trząść. Justin położył moją głowę, na swoją klatkę piersiową i przytulił mnie delikatnie, ale mocno.

Pocierał moje ramiona i boki, gdy sen znów zaczął przypuszczać atak na mnie.

Byłam przerażona powrotem do łóżka, ale zgaduję, że sen nie dawał mi innego wyboru.
 
 
 
__________________________________________________________________________
 
Witam z nowym rozdziałem ;)
Tym razem nie będę stawiać wam żadnych warunków,
ale nie chcę, żeby te komentarze zaczęły znikać....
 Przez te 15 komentarzy pod ostatnim rozdziałem, wiedziałam, że mam po co pisać,
że mam dla kogo to robić....
Proszę, komentujcie <3
KOCHAM WAS !!!

środa, 24 lipca 2013

Ten.


Justin:

- Nie wierzę ci. – powiedziała Kayden, śmiejąc się. – Dlaczego nie? – spytałem uśmiechając się. – Bo ty, to ty. – odpowiedziała. – Ouch. – powiedziałem.

Oboje się zaśmialiśmy, gdy kontynuowałem jazdę do szkoły.

Po chwili, Kayden znów zaczęła. –Justin, mogę cię o coś spytać? – spojrzałem na nią. – Wszystko. – odpowiedziałem.

Wzięła głęboki oddech, zanim zapytała. – Dlaczego mnie pocałowałeś?

Mocniej ścisnąłem kierownicę, gdy moje ręce zaczęły się pocić.

- Uh, chyba… coś w rodzaju… zatrzymania się w tamtej chwili, zgaduję. Ostatnio nie całowałem żadnej dziewczyny. – odpowiedziałem nerwowo.

- Oh. – powiedziała delikatnie, patrząc w dół. Wyglądała na zranioną. Oh nie, nie chciałem zranić jej uczuć. Czekaj, dlaczego to zraniło jej uczucia?

Wtedy to mnie uderzyło.

O mój Boże… Kayden mnie lubi.

Tak myślę…

Tak bardzo się starałem, aby się nie odwrócić tu i teraz. Chodzi mi o to, że kto mógłby mieć do mnie pretensje?

Też ją lubię. Co mam zrobić? Powinienem się z nią umówić? Nie, nie teraz, to na pewno.

Przez resztę drogi siedzieliśmy cicho. Podjeżdżając pod szkołę, wybrałem miejsce parkingowe, po czym wysiedliśmy z samochodu.

- Do zobaczenia później, Kayd. – powiedziałem do niej, używając przy tym mojego najlepszego uśmiechu. Uśmiechnęła się sztucznie, próbując sprawić, aby nie było to oczywiste. Tak czy inaczej, było.

Gdy odeszła dalej, zarzuciłem głową i jęknąłem. Prawdopodobnie w tej chwili mnie nienawidzi. Ugh!

Czekałem przy samochodzie na Kayden, kiedy Ryan i Chaz podeszli do mnie.

- Siema, stary. – przywitali mnie. – Hej. – westchnąłem. – Co tam? – spytał Ryan. Pokręciłem głową. – Tylko problemy z dziewczynami.

Obaj się zatrzymali i rzucili mi spojrzenie. – Z kim, twoją mamą? – zapytał Ryan. Zachichotałem. – Nie. Kayden. – odpowiedziałem. – Ty i Kayden jesteście teraz razem? – Chaz zakwestionował. – Nie, ale…

Uciąłem, zastanawiając się, czy powinienem im powiedzieć o pocałunku. Chodzi mi o to, że oni są moimi przyjaciółmi, tak? Czemu nie?

- Pocałowałem Kayden. – wyznałem.

Oboje otworzyli usta w zdziwieniu. Uniosłem brwi. – Uh, chłopaki?

Szybko zamknęli swoje usta. – Jasna cholera, stary! To nienormalne! Też cię pocałowała? Lubi cię? Umówiłeś się z nią? – Ryan zadał mi całą masę pytań. – Tak, jestem prawie pewny, i nie. – odpowiedziałem.

- Stary! Na co czekasz? Zapytaj ją! – Chaz krzyknął. – Ja… - zacząłem, ale zatrzymałem się, gdy zobaczyłem coś co mi się nie podobało.

Derrick wychodził ze szkoły, gadając do wyglądającej na bardzo zirytowanej Kayden. – Chłopaki, idziemy. – powiedziałem do Chaz’a i Ryan’a, ruszając w stronę Kayden, z nimi po obu stronach.

Gdy w końcu do nich dotarliśmy, Kayden odpychała Derrick’a od siebie.

- Hej. – powiedziałem, zwracając na siebie uwagę Derrick’a. Kayden spojrzała na mnie, i podeszła, aby stanąć obok mnie. Chaz i Ryan podeszli, stając obok niej.

- Mam nadzieję, że nie prześladowałeś Kayden. – powiedziałem. – Nie do końca. Tylko rozmawialiśmy. – uśmiechnął się.

Podszedłem bliżej. – Cóż, myślę, że nie wyraziłem się wystarczająco jasno, kiedy mówiłem, że masz się do niej nie zbliżać. – powiedziałem powolnym, niebezpiecznym tonem.

- Widzisz Kayden? Twój chłopak znów taki jest. Powinnaś być ze mną, kotku. – powiedział do Kayden.

Zacisnąłem pięści, ale Kayden się odezwała. – Myślę, że to zabawne, gdy myślisz, że chcę być z tobą, kiedy ty jesteś kompletnym kretynem. – uśmiechnąłem się. Dobra robota, Kayden.

- Zdobędę cię, Kayden. – zagroził. – W twoich snach. – zadrwiła. – Ty jesteś w moich snach. – uśmiechnął się. – A ty w moich koszmarach. – odpowiedziała.

Mój uśmiech stał się większy. Kurde, kto nie może kochać Kayden?

Derrick rzucił nam wszystkim spojrzenie, zanim odszedł w stronę swojego głupiego, drogiego samochodu.

Odwróciłem się do moich przyjaciół. – Cóż, muszę przyznać, że wy dwoje całkiem nieźle sobie z nim poradziliście. – Chaz żartobliwie skomentował.

Zachichotałem, a Kayden uśmiechnęła się, kiedy Ryan potrząsnął głową.

A ja muszę powiedzieć, że kocham moich przyjaciół.

Niektórych bardziej niż resztę, jeśli wiesz o co mi chodzi ;)





_______________________________________________________________
 
Załatwiliście mnie totalnie !!! :D
Nie spodziewałam się ośmiu komentarzy!
gdy to zobaczyłam zaczęłam skakać po łóżku, bez jaj!
nie miałam wyjścia, musiałam dodać nowy rozdział, tak jak obiecałam :D 
ale.... nie ma tak łatwo!
pokażcie, że tu jesteście!!! 
10 komentarzy = nowy rozdział ! <3

wtorek, 23 lipca 2013

Nine.


Kayden:

Jasny gwint! Justin mnie pocałował. Nie wiedziałam co innego mogłam zrobić, więc oddałam mu pocałunek.

W moim brzuchu wybuchło stado motyli, gdy nasze usta zaczęły się muskać.

Trzymał rękę na mojej tali, a ja swoją położyłam na jego szyi.

To było takie…przyjemne.

Nagle drzwi frontowe otworzyły się i zamknęły, sprawiając, że Justin natychmiast ode mnie odskoczył.

Szybko usiadłam, gdy mój tata wszedł do salonu. – Hej, dzieciaki! – powitał nas.

- Hej. – odpowiedziałam, wstając i unikając kontaktu wzrokowego z Justinem.

Cóż, to było niezręczne.

- Justin, uważałeś na moją córkę? – mój tata zapytał. – Yep. – Justin odpowiedział, wymuszając uśmiech.

- To dobrze. Cóż, możecie kontynuować. – Yeah, nie będziemy. – Będę na górze, jeśli będziecie mnie potrzebować. – tata powiedział, zanim się uśmiechnął i wyszedł.

Schowałam ręce za plecami i spojrzałam na podłogę, kołysząc się na piętach.

Staliśmy w ciszy, przez kilka chwil, dopóki Justin nie zaczął.

- Kayden, ja…

- Um, może powinieneś już iść. – ucięłam mu. Spojrzał na mnie.

- Kayd, no w… - ale nie zdążył dokończyć. Wybiegłam z pokoju.

- Kayden! – usłyszałam, jak powiedział za mną, ale go zignorowałam.

Wbiegłam schodami na górę do swojego pokoju. Po prostu nie mogłam na niego spojrzeć w tej chwili.

Chodzi mi o to, że był moim starszym bratem od lat, a teraz się pocałowaliśmy. To byłaby niewygodna dyskusja.

Oparłam się o zamknięte drzwi i zjechałam na podłogę. Usłyszałam trzaśnięcie frontowych drzwi, co oznaczało, że Justin wyszedł.

Słysząc jak odpala swój samochód podeszłam do okna. Oglądając jak odjeżdża, odetchnęłam.

Co jeśli właśnie straciliśmy całą naszą przyjaźń.

Na tę myśl zbierało mi się na płacz.

Ja i tata oglądaliśmy coś w telewizji, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Niestety był w kuchni, przez co musiałam wstać z mojego wygodnego miejsca.

Weszłam do kuchni i z szafki zabrałam swój telefon.

Prawie go upuściłam, gdy na wyświetlaczu pojawiło się imię Justin’a.

Niechętnie odblokowałam swojego iPhone’a i przeczytałam wiadomość.

Od: Justin:) Hej, możemy porozmawiać? Zadzwoń, proszę(:

Wypuściłam oddech i niechętnie wybrałam jego imię, dzwoniąc do niego.

Po jednym sygnale odebrał.

- Hej, Kayd. – przywitał mnie. – Hej. – odpowiedziałam. Na chwilę zrobił pauzę, zanim zaczął.

- Spójrz, to co stało się wcześniej… może powinniśmy o tym zapomnieć. – zaproponował. – Yeah. – zgodziłam się z nim, wypuszczając westchnienie ulgi. – To byłoby… dobre.

Zaśmiał się. – To dobrze. Jutro też mam cię zabrać? – spytał. – Nie wiem, masz? – odpowiedziałam. – Potraktuję to jako tak. – odpowiedział, chichocząc.

Uśmiechnęłam się i pożegnaliśmy się, po czym się rozłączyliśmy.

Szczerze, to trochę zabolało, gdy powiedział, że powinniśmy zapomnieć o pocałunku.

Dlaczego? Cóż, zdradzę wam mały sekret… Lubię Justina. Bardziej niż przyjaciela.




___________________________________________________________________
 
Hello ! Nadchodzę z nowym rozdziałem! ;p
następny dodam jeżeli pod rozdziałem będzie 5 KOMENTARZY...
dla 2 komentów nie ma po co tłumaczyć....
do nn ;D

wtorek, 16 lipca 2013

Eight.


Justin:

- Hej, Kaydie Bear. – przywitałem Kayden, używając jednego z wielu moich przezwisk dla niej.

Zarzuciłem ramiona wokół niej i pocałowałem jej skroń. – Hej. – odpowiedziała z westchnieniem. Rzuciłem jej spojrzenie.

- Nie wyglądasz jakbyś się cieszyła na mój widok. – zwróciłem uwagę. – Oh, przepraszam. Jestem zmęczona. – odpowiedziała. Uśmiechnąłem się i kiwnąłem głową.

- Hey Kayden. – odezwał się znajomy głos. Oboje odwróciliśmy głowy, aby zobaczyć twarz szkolnego kretyna numer jeden, gracza, najlepszego pod każdym względem, Derrick’a.

Podszedł do nas, na co ja automatycznie przyciągnąłem Kayden bliżej siebie.

- Hej, kochanie. Co tam? – zapytał, pochylając się w stronę szafek.

Rozmawiał z nami dosłownie dwie sekundy, a ja już miałem ochotę go uderzyć.

- Czego chcesz, Derrick? – Kayden spytała energicznym tonem. – Ciebie. – odpowiedział z uśmieszkiem. Zacisnąłem szczękę, gdy złość coraz bardziej we mnie narastała.

- To smutne, bo jesteś ostatnią osobą, którą chcę. – odpowiedziała. Moja dziewczynka.

- W porządku, kotku. Lubię takie niegrzeczne. – uśmiechnął się. Odruchowo podszedłem bliżej, tak, że byłem z nim twarzą w twarz. Byłem jakby o cal wyższy od niego.

- Myślę, że powinieneś już iść. – warknąłem. – Ooh. Kayden, muszę powiedzieć, że twój chłopak jest trochę nadopiekuńczy. – powiedział Derrick. – Oh zamknij się, Derrick.- warknęła Kayden.

- Cokolwiek. – mruknął. Zanim odszedł, zatrzymał się i wyszeptał do mojego ucha. – Zdobędę ją, Justin. Tylko patrz.

Słysząc te słowa, nie mogłem zrobić nic innego. Odwróciłem się do niego i mocno uderzyłem go w nos.

Kątem oka zobaczyłem, że Kayden lekko odskoczyła w bok.

- Nie zbliżaj się do niej. Nie chcę widzieć cię kiedykolwiek blisko niej. – warknąłem prosto w jego twarz. Powstrzymałem uśmieszek, gdy zobaczyłem że jego nos krwawi.

Rzucił mi spojrzenie, zanim uciekł.

Odwróciłem się do Kayden. W spojrzeniu miała cień strachu. Chyba nigdy nie widziała mnie takiego jak teraz.

Westchnąłem i podszedłem do niej, delikatnie wtulając ją w moje ramiona. Ułożyła głowę na moim ramieniu, gdy ją obejmowałem.

Po chwili, lekko się od niej odsunąłem i spojrzałem w jej oczy. – Kayden, obiecaj mi, że powiesz mi o tym, jeżeli kiedykolwiek, znów cię zaczepi, lub dotknie. – nakazałem surowo. Skinęła. – Obiecuję.

Oblizałem usta i delikatnie pieściłem jej twarz.

Przyrzekam, że jeżeli Derrick ją zrani, będę bił go do utraty przytomności. Może nawet dłużej.

Ja i Kayden przeszliśmy przez frontowe drzwi, rzucając torby na podłogę.

Jak zwykle jej taty nie było w domu.

Poszliśmy do kuchni. Usiadłem na blacie, gdy Kayden wyjmowała karton mleka z lodówki.

- Cholera, nie mogę go zrozumieć. – powiedziała, po czym nalała sobie trochę mleka do szklanki. Oczywiście mówiła o Derrick’u. – Wiem, ja też. – odpowiedziałem.

Wzięła kilka łyków, zanim spojrzała na mnie. – Co? – spytała. – Nic. Chyba nigdy nie widziałam, żebyś zachowywał się tak, jak wtedy. – powiedziała, odnosząc się do mojej napaści na Derrick’a.

- Cóż, nie mogłem pozwolić mu mówić tak o mojej małej Kayden Gator. – powiedziałem, sadzając ją sobie na kolana.

Owinęła ramiona wokół mojej szyi, podczas gdy ja objąłem ją ramieniem w talii.

- Co do ciebie powiedział, zanim go uderzyłeś? – spytała. – Nic. – wzruszyłem ramionami. Ugh, nienawidzę jej okłamywać.

- Justin, proszę. Powiedz mi. – błagała.

Westchnąłem i spojrzałem na nią. – Powiedział, że cię zdobędzie. – lekkie przerażenie pojawiło się na jej twarzy. – Nie martw się, Kayd. Nigdy nie pozwolę mu cię dotknąć. – zapewniłem ją. – Poza tym, zawsze masz Ryan’a i Chaz’a. Z nami trzema, Derrick nie będzie w stanie nawet na ciebie spojrzeć. – dodałem.

Lekko się zaśmiała. Oh, ten słodki mały śmiech.

- Nie wiem, Justin. Całkowicie ci ufam, ale czy naprawdę możemy polegać na Ryan’ie i Chaz’ie? – zakwestionowała.

Zachichotałem i wstałem, podnosząc ją ze sobą w ślubnym stylu.

Zabrałem ją do salonu i położyłem na kanapę. Uniosłem się nad nią i spojrzałem jej w oczy, kładąc ręce po obu stronach jej głowy.

- Nie przejmuj się. Zawsze będziesz miała mnie. – powiedziałem jej. – Oh, szczęśliwa ja. – powiedziała sarkastycznie.

Uniosłem na nią brwi i przeniosłem swoje palce na jej brzuch.

Jej oczy się rozszerzyły, rozumiejąc, że mam zamiar zacząć ją łaskotać. – Nie, nie, nie, nie, nie,  Justin. – jęknęła, odpychając moje ręce. Zaśmiałem się z niej. – Dlaczego nie? – spytałem.

Przygryzła wargę, sprawiając, że chciałem ją pocałować właśnie teraz i tutaj.

Oh, przestań Justin!

- Bo mnie kochasz. – powiedziała słodko, jak małe dziecko. Zaśmiałem się i obniżyłem twarz, całując jej policzek.

Zaśmiała się i odepchnęła mnie. Gdy to zrobiła, nasze twarze były oddalone od siebie, dosłownie o cale. Jak tego poranka.

Jak tego poranka, gdy pragnąłem ją pocałować. Ale tym razem, pragnienie było o wiele silniejsze.

Spojrzałem na jej usta, po czym z powrotem w jej oczy i powoli zacząłem się obniżać. Nie zatrzymywała mnie. Co to znaczyło?

Zamknąłem oczy, gdy nasze usta lekko zetknęły się ze sobą.

Nareszcie zaczęły ze sobą współgrać. Niesamowite uczucie eksplodowało w moim brzuchu, doprowadzając mnie do szału.

Pocałowałem ją mocno, ale delikatnie.

Nie mogłem w to uwierzyć.

Całowałem Kayden Blake, moją najlepszą przyjaciółkę.
 
 
 
***
No i jak wam się podoba? :D
komentujcie ;)
Dziękuję za ponad 500 wyświetleń <3
I "Just Getting Started" xd , and it means so much to me :3
Hahha :D
Jeżeli chcesz być informowana, pisz w komencie;)
Enjoy ! x

czwartek, 11 lipca 2013

Seven.


Kayden:

- Gdzie jest moja ulubiona córcia? – usłyszałam tak znajomy głos mojego taty, roznoszący się echem po domu.

Zerwałam się z kanapy i pobiegłam do drzwi wejściowych. A oto był, Nicholas Blake, mój tata, stojący z szeroko otwartymi ramionami, abym mogła w nie wskoczyć.

- Tata! – krzyknęłam, na co on zamknął mnie w uścisku. Wiem, że minął dopiero tydzień od kiedy ostatnio go widziałam, ale hej, to mój tata.

- Jak tam moja mała kumpela? – zapytał, odsuwając się ode mnie i głaszcząc moje włosy. Zaśmiałam się, szybko się ogarniając. – Dobrze. Jak było w pracy? – spytałam go. – Cóż, zgaduję, że dobrze jak na bycie gliną. – odpowiedział z westchnieniem. – Myślałam, że lubisz swoją pracę. – powiedziałam. – Lubię. To jest… czasami stresujące. – odpowiedział. Skinęłam.

- Więc, obejrzymy film? Ty wybierasz. – zapytał. Skinęłam i pobiegłam do salonu, do półki z filmami.

- Wybieraj, a ja idę się przebrać. – tata powiedział stojąc za mną. Skinęłam, a on poszedł schodami do swojego pokoju.

Zwróciłam swoją uwagę z powrotem na półkę z filmami. To jest czasami do kitu, bo połowa moich filmów jest u taty, a druga połowa u mamy.

Wydęłam usta i przejrzałam rząd filmów. W końcu wybrałam ‘Plan Gry’ z Dwayn’em Johnson’em. Super gość.

Wyjęłam to z szafki i włożyłam do odtwarzacza DVD.

Chwyciłam koc i opadłam na kanapę, kiedy zwiastuny filmów się zaczęły.

Mój tata wrócił i usiadł obok mnie. – Co oglądamy? – spytał. – Plan Gry. – odpowiedziałam. Jęknął. – Kayden, nie oglądaliśmy tego gdy ostatnio tu byłaś? – wydęłam usta. – Może.

Zachichotał i przytulił się do mnie. Przysunęłam się bliżej i położyłam głowę na jego klatce piersiowej.

Gdy film się zaczął, przykleiłam oczy do ekranu.

- Kayden. – odezwał się delikatny głos. – Kayden, obudź się. – jęknęłam i trochę się przewróciłam. – Kayden, wstawaj. – powiedział.

Otworzyłam oczy, aby zobaczyć Justina unoszącego się nade mną. Ponownie jęknęłam i lekko go odepchnęłam. – Nie. – odmówiłam, ponownie zamykając oczy.

- Kayd, no już. Bo spóźnimy się do szkoły. – kontynuował. – Ugh. Nie przypominaj mi. – wyjęczałam, na o on zachichotał.

Nastała dziwna cisza. Poczułam gorący oddech na mojej twarzy.

Znów otworzyłam oczy i zobaczyłam twarz Justin’a znajdującą się cale od mojej.

- Mam zacząć cię łaskotać? – zaczął się wygrażać. Moje oczy się rozszerzyły.

Wyskoczyłam z łóżka od razu do łazienki. Mogłam usłyszeć Justin’a śmiejącego się w moim pokoju. Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową.

Po wzięciu prysznica i przygotowaniu się, zeszłam na dół aby w kuchni zobaczyć Justin’a jedzącego płatki. Niespodzianka….

- Wiesz, że to nie ładnie kraść jedzenie innych ludzi. – powiedziałam. – Hey, twoi rodzice mówili, że jestem u nich mile widziany, i że mogę korzystać w ich domach z tego, co mi potrzebne. Powiedział, na co wywróciłam oczami.

- Nie wywracaj na mnie oczami, mała. – warknął. Zaśmiałam się i podeszłam do szafki, aby przygotować sobie płatki.

Gdy już zjedliśmy, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do szkoły.
 
 
______________________________________________________________________
Rozdziały będę dodawała mniej więcej co tydzień. Mam nadzieję, że nie ubędzie mi przez to czytelników. ;)
Dzięki za ponad 300 wyświetleń. To dużo dla mnie znaczy <3
W sprawie jakichkolwiek pytań, to pisz do mnie na Twitterze : @Bieburrx
Jeśli czytasz to tłumaczenie, to byłabym wdzięczna za komentarz. :)
Dziękuję za uwagę. x

piątek, 5 lipca 2013

Six.


Justin:

Przejechałem samochodem na drugą stronę ulicy, pod dom Kayden, abym mógł zabrać ją do domu jej taty.

Wyskoczyłem z samochodu i podszedłem do drzwi frontowych, wchodząc do środka. Zawsze tak robię, nie pukając, czy używając dzwonka. Nasze rodziny były ze sobą bardzo blisko.

Poszedłem do kuchni, gdzie znalazłem Kayden pakującą szczoteczkę do zębów do plecaka. Przyszła jej mama, a ja uśmiechnąłem się do nich.

- Hej. – odezwała się Kayden, podchodząc do mnie i całując w policzek, zanim poszła do salonu, aby coś wziąć. Usiadłem na stołku przy ladzie.

Z jakiegoś powodu, poczułem mrowienie w środku, kiedy pocałowała mnie w policzek.

- Więc, jak się macie we dwoje? – Kate spytała, opierając się o ladę. Wzruszyłem ramionami. – Dobrze.

Trochę się zaśmiała. – Nie. Mam na myśli… czy cokolwiek… się zmieniło?

Minutę zabrało mi zrozumienie tego o co jej chodziło. Gdy zdałem sobie sprawę, moje oczy szeroko się otworzyły. – Nie. Nie, oczywiście, że nie. – powiedziałem.

Wow, to jest żenujące.

- Szkoda. – Kate powiedziała z westchnieniem. Spojrzałem na nią. – Co?

Spojrzała na mnie. - Ja po prostu… nie chcę, aby Kayden z kimś skończyła, to byłyby złe wieści. Chcę, aby była z kimś, komu ufa i kto będzie się nią opiekował i zajmował. I wiem, że w tych sprawach może polegać na tobie. – powiedziała.

Ok, to staje się bardziej żenujące.

- Uh… tak. – powiedziałem.

Dzięki Bogu w tym czasie przyszła Kayden.

- Okay, jestem gotowa. – powiedziała. – Dobrze. – odpowiedziałem.

Cofnęła się i przytuliła mamę.

- Chodźmy. – powiedziała, odrywając się i ustawiając przy drzwiach.

Szybko podszedłem i pocałowałem Kate w policzek. – Uważaj na nią, Justin. – wyszeptała mi do ucha, zanim się od niej odsunąłem.

Nie wiedziałem, czy mówiła o bezpiecznej jeździe, czy o czym, kiedy rozmawialiśmy przed kilkoma sekundami.

Ale nie chciałem się dowiedzieć. Szybko posłałem jej uśmiech i poszedłem za Kayden do wyjścia.

Oboje weszliśmy do mojego samochodu, a Kayden postawiła swoją torbę na podłogę. Wycofałem się z podjazdu i wystartowałem w kierunku domu jej ojca.

- Justin, mogę ci coś powiedzieć? – zapytała, gdy wyjechaliśmy z naszej okolicy. – Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko, Kayd. – odpowiedziałem.

- Okay, szczerze, to nie lubię jeździć do domu mojego taty. Nigdy nie ma go w domu i zawsze jestem sama. – powidziała.

Spojrzałem na nią i się zaśmiałem. – Aww. Moja mała Kayden Gator boi się być sama w domu? -  znów zacząłem ją typować.

- Poważnie, Justin. Nie lubię być u mojego taty. – powiedziała. Westchnąłem. – Cóż, nie mogę być tam cały czas, Kayd. – powiedziałem jej.

- Nie pytam cię, czy byś mógł, Justin. Po prostu mówię. – odpowiedziała. – Spójrz, będzie w porządku. Obiecuję. Jeśli kiedykolwiek będziesz czegoś potrzebować, kiedy tu jesteś, po prostu zadzwoń. – powiedziałem jej. – Ok. odpowiedziała.

- Tylko postaraj się nie potrzebować niczego, bo nie czuję się ja twoja opiekunka. – zażartowałem.

Uderzyła moje ramię, ale nie mocno. Zachichotałem.

Wkrótce, wjechaliśmy na podjazd jej taty. Jak zwykle nie było go w domu.

Nie mówiłem tego nikomu, ale czasami myślę, że tata Kayden ma dziewczynę, z którą spędza cały ten czas. Chodzi mi o to, że jaki glina spędza tyle czasu w pracy? Ale dlaczego tak ukrywa tą swoją „dziewczynę” ? Cokolwiek…

Kayden i ja wysiedliśmy z samochodu i podeszliśmy do frontowych drzwi. Otworzyła je i weszliśmy do środka.

Dom jej taty jest mniejszy niż jej mamy, ale nie za bardzo.

- Zabiorę cię jutro rano do szkoły, - powiedziałem jej. – Okay. – odpowiedziała, stawiając torbę na podłogę.

Zamknąłem ją w uścisku i mocno trzymałem jej drobną sylwetkę. Chciałbym spędzić z nią noc.

- Wszystko w porządku, Justin? – jej głos zapytał. Puściłem ją i się uśmiechnąłem. – Tak. Tylko będę tęsknił. – powiedziałem. Spojrzała na mnie. – Zobaczysz mnie rano. – przypomniała mi. – Tak, wiem. – powiedziałem.

Spojrzałem w jej duże brązowe oczy i nagle poczułem ochotę, aby ją pocałować. Czekaj. Co?

odchrząknąłem i odsunąłem się. – Więc, do zobaczenia jutro. – powiedziałem z uśmiechem. – Pa. – odpowiedziała całując mnie w policzek. Znów naszło mnie to samo uczucie.

O mój Boże, co się dzieje?

Posłałem jej ostatnie spojrzenie, zanim ruszyłem do drzwi, a później do samochodu.

Będąc już w środku, oparłem głowę na kierownicy.

Dobrze wiem, co się dzieje. Zaczynam lubić Kayden… bardziej niż przyjaciółkę.


________________________________________________________________________
Proszę, zostaw komentarz.... <3

wtorek, 2 lipca 2013

Five.


Kayden:

Tak, zostawiłam chłopaków samych. Nie jestem na nich zła, ale ostatnio miałam zbyt dużo chłopaków wokół siebie. I przez to, mam na myśli Justina.

Kocham Chaza i Ryana. Ja i Justin poznaliśmy ich w przedszkolu i do dziś jesteśmy przyjaciółmi.

Gdy tylko weszłam do domu, napisałam do Justina.

Do: Justin:) Jestem w domu ty przewrażliwiony psycholu.

Chwilę później, mój telefon zawibrował i wyświetlił imię Justina.

Od: Justin:) Też cię kocham, Kayden Gator.

Zachichotałam. Justin zaczął nazywać mnie Kayden Gator, gdy mieliśmy 5 lat. Kocham to.

Wchodząc do kuchni, przypomniałam sobie, że mojej mamy nie ma w domu. To znaczy, że mam cały dom dla siebie. Tak, dopóki Justin, Ryan i Chaz nie przyjdą pograć w gry wideo. Uwierz mi, tak się stanie.

 Wzięłam trochę Goldfish z szafki i poszłam do salonu, włączając TV.

Z jakiegoś powodu, Justin wkradł się do moich myśli.

Przypomniałam sobie jak w przedszkolu się w nim zakochałam i lekko się uśmiechnęłam. Myślę że byłam w nim tak zakochana, że chciałam wyjść za niego za mąż.

Kiedy pewnego dnia powiedział mi, że lubi tą dziewczynę z naszej klasy, która nazywa się Callie. Po tym, unikałam rozmów z nim. Nie wiedział dlaczego byłam na niego zła i ciągle próbował nawiązać ze mną rozmowę. Nie chciał zostawić mnie w spokoju, aż w końcu porozmawiałam z nim.

Wtedy to mnie prześladowało, ale teraz, kiedy jesteśmy starsi, uświadomiłam sobie jakie to było słodkie.

To jedna z rzeczy, które kocham w Justinie. Nigdy mnie nie zostawia i zawsze jest po mojej stronie, gdy kogoś potrzebuję.

W każdym bądź razie, zaczęłam go lubić i stał się bardziej moim starszym bratem. Od kiedy jesteśmy jedynymi dziećmi w naszych rodzinach, zaczęliśmy traktować siebie nawzajem jako brata i siostrę.

Jest opiekuńczy, jaki powinien być starszy brat, ale często mnie typuje. Dwie rzeczy, które na pewno zauważyliście.

Nadal kocham rzeczy w nim. Kocham jego uśmiech, jego oczy i jego śmiech. Kocham, gdy mnie trzyma i chroni przed innymi chłopakami, którzy z reguły są kretynami.

Jasny gwint! Czy ja naprawdę powiedziałam to wszystko?

Czy… czy ja lubię Justina? Pssh! Nigdy!

Ale co jeśli… on mnie lubi?

- Hej dzieciaku! – głośny głos rozbrzmiał obok mnie. Podskoczyłam i wstałam z kanapy, moje serce biło szybciej.

Spojrzałam, kto to był i wypuściłam westchnienie ulgi.

- Aww. Wystraszyliśmy małą Kayden? – zapytał Ryan. – Zamknij się, Ry. – powiedziałam, krzyżując ramiona. – Oh, Kayden. Przepraszamy. – Justin podszedł i zamknął mnie w uścisku.

Wszyscy próbowali ukryć śmiechy, ale słabo im to wychodziło.

Justin uwolnił mnie ze swojego uścisku. – Hej, Kayden, chcesz pograć z nami w gry wideo i dostać w tyłek. – Chaz zaczął mnie prowokować.

- Oh, to jest to. – powiedziałam. Wzięliśmy kontrolery i włączyliśmy COD. Jestem najlepsza w tą grę.

Usiadłam między Justinem a Chazem, a Ryan usiadł po drugiej stronie Chaza.

Na koniec rozwaliłam ich wszystkich za jednym zamachem. Zaczęli jęczeć i się poddawać.

- Ha ha! – krzyknęłam prosto w ich twarze.

Wszyscy mieli kwaśne miny, na co się zaśmiałam.

- Zetrzyj ten uśmieszek z twarzy w tej chwili, dziewczynko. – domagał się Ryan. – Daruj. – powiedziałam. Justin posłał mi spojrzenie.

- Ok, to jest to. Bierzcie ją chłopaki. – powiedział. – moje oczy się rozszerzyły i zeskoczyłam z kanapy, uciekając, wiedząc dokładnie jak to się skończy.

Przebiegłam przez kuchnię, z nimi wszystkimi na ogonie. Gdy byłam przy dole schodów, poczułam jak ktoś mnie podnosi.

Krzyczałam i wyrywałam się z uścisku. Ale spójrzmy na to, trzech dużych chłopaków na jedną małą dziewczynę, to nie jest sprawiedliwa walka.

Wciągnęli mnie z powrotem do salonu, położyli na podłodze i przygwoździli do niej.

Będąc w zmowie, zaczęli mnie łaskotać. Zaczęłam śmiać się i wić.

- Chłopaki, przestańcie! – krzyczałam. – Powiedz, że nas kochasz. – powiedział Chaz. – Nigdy!- oświadczyłam i zaczęłam kopać, wiercić się i krzyczeć.

- Jeśli to powiesz, to przestaniemy. – zaproponował Ryan. – Jesteście kretynami! – wykrzyczałam. – Nie, nie, nie Kayden. To nie było zbyt miłe. – Justin powiedział surowo, kręcąc głową.

Teraz śmiałam się tak mocno, że aż płakałam. Nie mogłam już tego dłużej znieść.

- Dobra, Kocham was chłopcy! – krzyknęłam. Uczucie łaskotania zniknęło, co pozwoliło mi usiąść.

Wciąż miałam łzy w oczach, od tego zbyt mocnego śmiechu, więc zdecydowałam wykorzystać to na moją korzyść.

Przybrałam smutną, dziecięcą twarz i popatrzyłam na każdego z nich, zanim zaczęłam udawać, że płaczę.

Wstałam i zerwałam się z kanapy, chowając moją twarz w ramionach. – Oh, Kayden. Nie płacz. – delikatny głos Justina odbił się echem w moich uszach.

Punkt! Mam ich tak, jak chciałam.

Poczułam jak ktoś siada obok mnie. Wiedziałam, że był to Justin. Kiedy tylko spróbował otoczyć mnie swoimi ramionami, szybko się od niego odsunęłam.

- Kayden, kochanie. Przepraszamy cię. – powiedział, ponownie próbując mnie przytulić. Oddaliłam się jeszcze bardziej, ukrywając mój uśmiech i próbując się nie roześmiać.

- Kayden, naprawdę przepraszamy. – usłyszałam jak Ryan się odzywa. – Tak, Kayden, Proszę, przestań płakać. – Chaz błagał.

Ha! Nie mogę uwierzyć, że są aż tak naiwni.

Ok, myślę, że torturowałam ich za długo.

Powoli spojrzałam w górę, z uśmiechem wymalowanym na mojej twarzy. Wszyscy wyglądali na zmieszanych, nie mogę nic na to poradzić, że zaczęłam się śmiać.

- Kayden, jesteś taka fałszywa. – powiedział Justin, podnosząc mnie i sadzając na swoje kolana.

- Nienawidzimy cię Kayden. – powiedział Ryan całując mój policzek. – Nie Justin. – uśmiechnęłam się. Zachichotał.

- Cóż, lepiej już pójdziemy. – powiedział Chaz, nachylając się i całując mnie w policzek. Gdy skończył, Justin go odepchnął. – Nigdy nie całuj jej w policzek. To moja robota. – powiedział, sam muskając mój policzek. Zaśmiałam się.

- Cokolwiek. Na razie dzieciaki. – powiedział Ryan, zanim razem z Chazem wyszli.

Spojrzałam na Justina. – Mógłbyś mnie jutro zawieść do taty? – spytałam. Skinął. – Zgaduję.

Z powrotem narzuciłam moją maskę smutnej twarzy. – Co? – spytał. – Sprawiłeś, że zabrzmiało to tak jakbyś tak naprawdę nie chciał mnie tam zawieść. – odpowiedziałam. – Oh, zamknij się duży dzieciaku. – zaśmiał się. Również się zaśmiałam.

W końcu poczułam się zmęczona.

Justin został ze mną do czasu, kiedy moja mama wróciła do domu, będąc opiekuńczym chłopcem, jaki z resztą jest.

Pocałował mnie w skroń, zanim wyszedł z domu i skierował się do siebie.
 
___________________________________________________________________________
no i mamy kolejny rozdział. Co wy na to?
komentujcie, bo chciałabym zobaczyć ile osób czyta te moje wypociny ;d
Od teraz rozdziały będą dodawane co 3 dni.
Mam nadzieję, że nie będziecie mieć mi tego za złe ;)
W takim razie, do piątku! <3