niedziela, 2 marca 2014

Twenty nine.


Kayden:

Spojrzałam na tatę z czystym szokiem. Czy ten facet nie może sobie odpuścić?

„Kayden.” Powiedział z lekkim uśmiechem. Nie odpowiedziałam. Stałam tam, cicho marząc, że to się nie dzieje. Nie miałam nastroju na oglądanie go.

Justin spojrzał na mnie i natychmiast wiedział, o czym myślałam. Tak, jesteśmy tak blisko.

Możemy rozszyfrować swoje uczucia i myśli, tylko poprzez spojrzenie na naszą mimikę twarzy. Trochę dziwne, co nie?

„Nick, nie wiem czy to jest właściwy moment.” Powiedział do mojego taty. „Proszę, Kayden, muszę z tobą tylko przez chwilkę porozmawiać.” Błagał tata.

Pokręciłam głową i ciaśniej przywarłam do Justina, który owinął mnie ramieniem.

„Kayden, kochanie, proszę.” Błagał, podchodząc o krok bliżej. Justin szybko przesunął się na przód i zablokował mu przejście. „Ona cię tutaj nie chce, Nick. Więc proponuję abyś wyszedł.” Justin powiedział groźnym tonem.

Mój tata spojrzał na Justina zimnym wzrokiem. „ Justin, synu, to moja córka. Więc ja proponuję, abyś pozwolił mi z nią porozmawiać. Choćby na minutę.” Odpowiedział tym samym tonem.

Teraz, zaczynałam się bać. Obaj byli na krawędzi, posyłając sobie nawzajem zabójcze spojrzenia.

„Ona nie musi z tobą rozmawiać, jeśli nie chce.” Powiedział mu Justin. „Jestem jej ojcem, s--„

„I jesteś jednym z najgorszych!” niespodziewanie wykrzyknęłam, zaskakując nawet siebie.

„Kayden, jest mi strasznie przykro za to, co się stało. Ale jeśli mógłbym cofnąć się w czasie i to zmienić, zrobiłbym to.” Powiedział.

„Miałeś Bóg wie ile czasu na zmienienie tego wszystkiego, ale nie! Ukrywałeś to razem z Katherine dopóki się nie dowiedziałam!” Krzyczałam na niego.

„Kayden, nie wiem czego ty ode mnie chcesz!” Krzyknął. „Widzisz, w tym rzecz. Nic od ciebie nie chcę! Po prostu zostaw mnie w spokoju!” Krzyknęłam, zanim uciekłam i wdrapałam się po schodach na górę, prosto do mojego pokoju.

Trzasnęłam drzwiami i opadłam na miękki dywan. Przycisnęłam plecy do ściany i wrzuciłam głowę w ręce. I wtedy zaczęłam płakać.

To głupie, nie być w stanie zaufać własnemu ojcu. Ojcowie powinni być osobami, na których zawsze możesz polegać, bez względu na nic.

Ale co do mojego taty, nie czuję jakbym mogła mu już kiedykolwiek zaufać.

Był nie tylko moim ojcem, ale i przyjacielem. Powinniśmy robić wszystkie te zabawne rzeczy razem, jak pójść do kina albo na lasery. Justin robił to ze mną przez większość czasu.

Ale teraz, czuję jakby był dla mnie kimś obcym. Kimś, dla kogo w niczym nie mogę ufać.

Mogłam usłyszeć głos Justina i mojego taty dochodzące z dołu, ale nie mogłam zrozumieć co mówili. Prawdopodobnie tak było lepiej. Pewnie się kłócili. Coś z czym byłam trochę zbyt zaznajomiona.

Kontynuując płacz, pozwalałam moim słonym łzom uderzać o podłogę i przesiąkać dywan.

Minuty później, usłyszałam kroki, stąpające na górę. W ciszy modliłam się do Boga, aby to był Justin.

Gdy usłyszałam jak moje drzwi się otwierają, spojrzałam w górę i na całe szczęście stał tam Justin, a nie mój tata.

Justin spojrzał na mnie z troską i sympatią wyraźnie widoczną na jego twarzy i w oczach.

Na chwilę złapałam jego spojrzenie, zanim wsadziłam głowę w ręce i kontynuowałam płakanie.

Justin podszedł do mnie i podniósł mnie z podłogi, delikatnie kładąc nas na łóżko.

Owinął swoje ramiona wokół mnie, trzymając mnie w ciasnym ale łagodnym uścisku. Położyłam głowę na jego ramieniu i natychmiast poczułam się lepiej. Justin miał w sobie to coś, co mogło sprawić, że poczuję się lepiej w każdym wypadku, poprzez przytulanie mnie.

„Już w porządku, Kayden.” Wyszeptał mi do ucha, zanim pocałował mnie w bok głowy. „Trzymam cię.”

Te słowa były tymi samymi, które powiedział do mnie, gdy mieliśmy po sześć lat, a moi rodzice przechodzili pierwszą wielką kłótnię. Pamiętam, jak byłam przestraszona i nie wiedziałam co zrobić, więc po prostu wyleciałam z domu i pobiegłam prosto do Justina.

„Kocham cię, Kayden.” Powiedział to do mnie tak delikatnie. Spojrzałam w górę, aby spotkać jego oczy i postanowiłam umieścić na swojej twarzy najmilszy uśmiech.

„Też cię kocham.” Wyszeptałam w odpowiedzi.

Posłał mi uśmiech, zanim zniżył się i złożył lekki, delikatny pocałunek na moich ustach.



_________________________________________________________

No więc hej, hello i witam z nowym rozdziałem. :)
jest przesłodki, więc dla fanek słodkich romansideł bardzo polecam, zwłaszcza końcówka.
Nie wiem co napisać, więc nie będę się rozpisywać.
Życzę tylko 1000 lat dla naszego idola, bossa, króla, męża i kochanka - Justina Biebera !!!!!
Jego nastoletniość skończyła się właśnie wczoraj i powinniśmy być z niego dumni. <3
Tak wgl. to komentujcie, czytajcie, czy co tam jeszcze :)
 
@Bieburrx

piątek, 21 lutego 2014

Twenty Eight.


Justin:

Wszedłem do domu Kayden, delikatnie zamykając za sobą drzwi.
Złote słońce dostawało się przez okna, tworząc spokojną atmosferę. I wtedy poczułem zapach bekonu… :D

Ruszyłem do kuchni, gdzie znalazłem Kate przygotowującą bekon i gofry. Ale nie jednolite gofry. Nie panie, tutaj mamy czekoladowe gofry. TAK!

- Dzień dobry, mamo. – powiedziałem do Kate, całując ją w policzek. Czasami mówię do niej „mama”, bo jest dla mnie jak druga mama od zawsze.
- Dzień dobry, ulubiony synu. – odpowiedziała z uśmiechem.

- Czy dostanę trochę tego śniadania, które wygląda niesamowicie? – spytałem, będąc trochę lizusem. Zaśmiała się, potrząsając głową, prześwietlając mnie.
- Tylko jeśli pójdziesz obudzić swoją dziewczynę. Nie możecie spóźnić się do szkoły. – odpowiedziała.

Zasalutowałem jej w odpowiedzi, zanim zerwałem się w stronę schodów.
Podszedłem do drzwi Kayden i cicho je otworzyłem. Wciąż spała w swoim łóżku. Wyglądała tak spokojnie, wygodnie i słodko, gdy tam leżała. Przytuliła się do swojego pluszaka, którego miała od kiedy byliśmy razem, co sprawiło, że wyglądała uroczo i delikatnie.

Nie chciałem budzić jej, gdy tak spała, ale musiałem. Cicho podszedłem do jej łóżka i kucnąłem obok niego.
- Kayden, kochanie, czas wstawać. – powiedziałem delikatnie, lekko ją trącając. I tak się nie obudziła. – Kayden, kochanie, dawaj. Musisz się obudzić. – spróbowałem ponownie. Tym razem trochę się przekręciła i ziewnęła. Uśmiechnąłem się.

- Hej, wstawaj, śpiąca królewno. – rozkazałem, delikatnie ją podnosząc i sadzając. Jej oczy otworzyły się, gdy usiadłem obok i przytuliłem ją do siebie.
- Nie, chcę spać. – jęknęła zmęczona, kładąc głowę na moim ramieniu. – Wiem, kochanie. Ale musimy iść do szkoły. – powiedziałem jej, całując czubek jej głowy. Ponownie jęknęła, na myśl o szkole.

Oczywiście, nie planowała wstawać. Ale nie martwcie się, przyjaciele. Dokładnie wiem jak to załatwić.
- Kayd, wiesz co? – powiedziałem. – Co? – mruknęła w odpowiedzi. – Twoja mama zrobiła nam gofry czekoladowe i bekon. – wyszeptałem do niej. Jej głowa natychmiast się podniosła. Można powiedzieć, że to jej ulubione śniadanie.

- Serio? – zapytała. Przytaknąłem.
- Ale musisz się ubrać, zanim pójdziemy jeść. – powiedziałem, brzmiąc jak rodzic. – Aye, aye, kapitanie. – powiedziała, zanim dosłownie wyskoczyła z łóżka i poszła do łazienki.

Zachichotałem i wstałem, opuszczając jej pokój i schodząc schodami. Ponownie poszedłem do Kate do kuchni, kiedy akurat kończyła gotować.
Szybko popędziłem do szafki po talerz, a potem wypełniłem go jedzeniem.

- Ktoś jest głodny. – skomentowała Kate, opierając się o blat. Skinąłem i usiadłem, zaczynając zapełniać moją buzię.
- Czy kiedykolwiek mówiłem ci, że myślę, że jesteś najbardziej niesamowitą kucharką? – spytałem, biorąc kęs bekonu.

- W prawdzie, tak. Pamiętam ten dzień całkiem dobrze. Powiedziałeś mi to na oczach twojej mamy, a ona była na ciebie zła. – odpowiedziała. Zachichotałem na to wspomnienie. – Oh, tak. – powiedziałem.
Po kilku minutach, Kayden zeszła na dół. Nigdy nie bawiła się w przekraczanie ostatnich dwóch stopni. Po prostu skakała z trzeciego stopnia i lądowała delikatnie na podłodze.

Wgramoliła się do kuchni i wzięła sobie talerz jej ulubionego śniadania. Opadając na stołek obok mnie, zaczęła jeść.
- Dzień dobry, Kayden. Jak się dziś masz? Świetnie, dzięki, że pytasz. - Kate powiedziała z sarkazmem, gdy spojrzała na swoją córkę. Kayden tylko posłała jej niewinny uśmiech, zanim zaczęła kontynuować jedzenie posiłku.

Potrząsnąłem głową i wróciłem do własnego jedzenia, zatapiając się w każdym kęsie.

***

Później tego dnia, po szkole, wróciliśmy do domu Kayden.
Leżeliśmy na kanapie, głowa Kayden leżała na moich kolanach, gdy bawiłem się jej włosami.

Jeszcze nie powiedziałem jej o mojej rozmowie z jej tatą. Myślę, że wkurzyłaby się na mnie, za jakąkolwiek rozmowę z nim.
Ale on chciał, żebym powiedział jej, że jest mu przykro, i że zerwał z Katherine, ale Kayden była wcześniej taka szczęśliwa. Nie chcę tego zrujnować.

I znowu, Kayden musi popracować nad tą całą sytuacją z tatą, prędzej czy później. A to powinien być początek.
- Kayd? – powiedziałem, przyciągając jej uwagę. – Hm? – odpowiedziała, spoglądając na mnie. Spojrzałem w  jej oczy i westchnąłem.

Nie chciałem jej tego robić, ponieważ wiedziałem, że próbowała zapomnieć o tym wszystkim, co się stało.

- Spójrz, gdy poszedłem do domu twojego taty, skończyliśmy na… krótkiej rozmowie. – zacząłem. Wydawała się na lekko obrażoną, stając się zainteresowaną.
- Więc… O czym rozmawialiście? – spytała z niechęcią. Oblizałem usta.

- Cóż, powiedział mi, że on i Katherine zerwali ze sobą. I również chciał, żebym powiedział ci, że jest mu przykro. – powiedziałem jej, przygotowując się na jej reakcję.
Spojrzała w dół i pokręciła głową. – Cokolwiek. Nie obchodzi mnie to.

Zmarszczyłem brwi. – Kayden, nie bądź taka. On jest twoim ojcem.
- Yeah, cóż, nie jest zbyt dobrym. – rzuciła. – Powiedział, że przeprasza. – powiedziałem bardziej rzeczowym tonem.

- Tak, cóż, to zajmie trochę więcej niż przepraszam, aby naprawić oszukiwanie mnie i zdradzanie mnie i mojej mamy. Justin, on był zakochany w innej kobiecie już podczas całego ślubu z moją mamą. – ostatnią część wypowiedziała delikatniejszym tonem.
Przyznałem jej to, miała punkt.

- Kayd… - zacząłem, ale przerwał mi dzwonek do drzwi. Wymieniliśmy spojrzenia, zanim oboje wstaliśmy i podeszliśmy do drzwi. Kayden otworzyła je, gdy stałem za nią.
I po drugiej stronie drzwi, stał ten sam mężczyzna, którego oboje znaliśmy aż za dobrze.
- Kayden. – powiedział Nicholas z uśmiechem na twarzy.
O kurde. To nie skończy się dobrze…



___________________________________________________________

Wiem... cały czas nawalam.
nowy rozdział nie pojawiał się już od ponad miesiąca i nawet nie mam prawa was przepraszać...
Więc, mam nadzieję, że mnie nie znienawidzicie i przeczytacie ten rozdział.
Liczę też na odrobinę komentarzy ;)
Kocham was <3

niedziela, 5 stycznia 2014

Twenty Seven.


Kayden:

- Hej, Justin! – krzyknęłam, gdy przekroczyłam próg domu Justina. Poczekałam kilka chwil, ale nie usłyszałam nic poza ciszą i pustym pokojem.

Zmarszczyłam brwi i ponownie sprawdziłam swój telefon. Yep, wiadomość mówiła, aby do niego przyjść.

-Justin? – powiedziałam, wstępując do salonu. Właśnie wtedy cały dom nagle stał się ociemniony.

- Szlag. – mruknęłam do siebie. Sięgnęłam do włącznika światła, włączając go i wyłączając, ale na nic.

-Justin? – powtórzyłam, moje oczy skakały po całym pokoju.

I właśnie wtedy, prawie dostałam zawału.

Ktoś w masce Krzyku wyskoczył znikąd, cholernie mnie strasząc.

Krzyknęłam oszołomiona, szybko odskakując do tyłu, tylko po to, aby upaść. Wycofałam się w ty ł, gdy zamaskowana postać zbliżyła się do mnie.

- Justin! – załkałam, łzy napłynęły do moich oczu. Całe moje ciało się trzęsło, a moje serce mocno uderzało o pierś.

Wtedy zamaskowana osoba zaczęła się śmiać. Przymknęłam oczy, gdy wszystkie światła znów się zapaliły.

Wkrótce, dwóch znajomych chłopaków wyłoniło się zza rogu, śmiejąc się i kręcąc głowami. Wtedy osoba w masce ściągnęła ją, po to by ukazać… Ryana. Oczywiście.

Justin i Chaz dołączyli do niego i troje z nich śmiało się tak mocno, że ich twarze stały się czerwone, a łzy zaczęły napływać do ich oczu.

Wywróciłam oczami i potrząsnęłam głową. Podniosłam się z podłogi.

- Nienawidzę was. – splunęłam na nich z całą powagą.

- K-Kayden, prze… - zaczął Justin, ale tylko zaczął ponownie się śmiać.

Westchnęłam i zaczęłam wychodzić, zanim poczułam jak jestem delikatnie przyciągana.

- Sorry, Kayd. – Justin mruknął w moją szyję, aby zatuszować śmiech.

Nie odpowiedziałam, próbując wydostać się z jego uścisku.

- Kayden, hej. – zaczął, obracając mnie. Jego śmiech w końcu zniknął, ale Ryan i Chaz nadal to robili, wyglądając jakby mieli zaraz eksplodować.

- Przepraszamy cię. – powiedział, patrząc mi w oczy.

- Jesteście wredni. – było wszystkim co odpowiedziałam, nadal próbując wyrwać się z jego mocnego, ale delikatnego uścisku.

- Aww, Kayden, chodź tu. – gruchał Ryan z dużym uśmiechem. Podszedł do mnie i próbował owinąć mnie swoim ramieniem, ale pokręciłam głową i przysunęłam się bliżej Justina.

- Jestem obrażony. – wskazał Ryan, nisko opuszczając ramiona. – Dobrze. – powiedziałam.

Ryan popchnął mnie na niby. – Justin! – pisnęłam, chowając twarz w jego klatkę piersiową. – Shhh. Już dobrze, Kayden. To tylko Ryan. – powiedział z chichotem, całując czubek mojej głowy.

- Krzyk, Ryan. Co za różnica? – zażartowałam.

- Dzieciak. – powiedział Ryan. – Dupek. – oddałam.

- Skończcie już. – powiedział Chaz, podchodząc do nas.

Ryan i ja wystawiliśmy do siebie języki, zanim Chaz stanął pomiędzy nami.

- Nadal jestem na was zła. ; skomentowałam, odsuwając się od Justina.

Zamiast odpowiedzieć, spojrzeli po sobie z wielkimi uśmieszkami.

I wtedy poczułam jak zostaję rzucona na kanapę z nie jednym… nie dwoma… ale z trzema chłopakami przyciskającymi mnie do niej.

To koniec.

Wszyscy zaczęli mnie łaskotać, a ja kopałam i krzyczałam, próbując ich zepchnąć.

- Nadal jesteś na nas zła, Kaydie Bear? – zapytał Justin. –T-tak. – odpowiedziałam pomiędzy napadami śmiechu. Wzruszył ramionami. – Po tobie.

Kontynuowali łaskotanie mojego brzucha i boków, gdy krzyczałam i się śmiałam.

-S-Stop! – krzyknęłam, ale oni zignorowali mnie i kontynuowali. Ugh! Czasami mam ochotę…

Usłyszałam jak drzwi frontowe się otwierają i zamykają, a po kilku sekundach, Pattie była w pokoju. Posłała chłopakom srogie spojrzenie, gdy jej dłonie spoczęły na biodrach.

- Chłopaki, zejdźcie z Kayden. – rozkazała. Justin, Ryan i Chaz powoli mnie zostawiali. Szybko wstałam i rzuciłam im wszystkim spojrzenia.

- Wasza trójka ma być miła dla Kayden. – powiedziała im Pattie. – Zawsze jesteśmy mili dla Kayden, mamo. O czym mówisz? – rzucił Justin.

Bzdura.

Odwróciłam się twarzą do niego. – Co… - zaczęłam, ale mi przerwał, przyciskając swoją dłoń do moich ust.

- Obiecuję, że będziemy grzeczni, mamo. – powiedział, uśmiechając się do swojej mamy. Potrząsnęła głową, szeroko się uśmiechając i wyszła.

Zerwałam uścisk Justina. – Jesteś takim kłamcą. – syknęłam do niego. Zachichotał i natychmiast wziął mnie w swoje ramiona i pocałował w czoło.

- Nadal jestem zła. – powiedziałam w jego pierś. Czułam jak się uśmiecha.

- Przepraszamy, Kayden. – usłyszałam Chaza, zanim podszedł i dołączył do uścisku.

- Yeah, sorry, Kayden. Kochamy cię. – gruchnął Ryan, zanim również owinął ramiona wokół mnie. Grupowy uścisk!

Uśmiechnęłam się, czując bezpieczeństwo i ochronę, będąc owiniętą ramionami moich trzech najbardziej ulubionych chłopaków na świecie.
 
 
________________________________________________________
 
Ale wredoty z tych chłopaków... :D
Wszyscy są słodcy <3
No a teraz rzeczywistość..... #Jelena's back..... -_-
Nie wiem jak wy, ale ja już nie wiem co o tym myśleć... gdy wczoraj zobaczyłam to foto na ig to miałam mieszane uczucia: strach, obawa i radość. A dziś jestem pewna, że to nie będzie najlepsze...To jak ona ostatnio go zraniła i wgl... :'( Boję się co Justin napisze na tt na ten temat, w końcu tyle hejtów na niego i Sel.
Osobiście kocham Selenę, ale nie gdy jest z Justinem. Twitter i te różne portale sprawiają, że można przejrzeć na oczy. Mam nadzieję, że Selena nie chce go wykorzystać, albo coś....
OK. jak zawsze wychodzę poza temat opowiadania. xd
No więc jest nowy :D postaram się nadrobić kilka rozdziałów i może będę dodawać je dwa razy w tygodniu, bo w jednym rozdziale nic takiego się nie dzieje, np. w tym jest tylko jedna scena tak jakby i wgl :D
Cieszycie się?? :D
Czytający niech KOMENTUJĄ , zależy mi na tym (jak zawsze) :D
I czekajcie na jakiekolwiek info co do nowego :)
Ok. Dawajcie znak jeśli zmieniacie nazwy kont na tt i wgl.
Aha, no i jeszcze wpadajcie na tego bloga mojego http://good-bad-choice-jb.blogspot.com/ , bo piszę go niby dalej, ale nie wiem, czy nie powinnam go usunąć i zająć się czym innym... i komentujcie. :)
Sorki za rozpisanie się... <3
 
KOCHAM , @Bieburrx <3