Justin:
Wszedłem do domu Kayden, delikatnie zamykając za sobą drzwi.
Złote słońce dostawało się przez okna, tworząc spokojną
atmosferę. I wtedy poczułem zapach bekonu… :DRuszyłem do kuchni, gdzie znalazłem Kate przygotowującą bekon i gofry. Ale nie jednolite gofry. Nie panie, tutaj mamy czekoladowe gofry. TAK!
- Dzień dobry, mamo. – powiedziałem do Kate, całując ją w
policzek. Czasami mówię do niej „mama”, bo jest dla mnie jak druga mama od
zawsze.
- Dzień dobry, ulubiony synu. – odpowiedziała z uśmiechem.
- Czy dostanę trochę tego śniadania, które wygląda
niesamowicie? – spytałem, będąc trochę lizusem. Zaśmiała się, potrząsając
głową, prześwietlając mnie.
- Tylko jeśli pójdziesz obudzić swoją dziewczynę. Nie
możecie spóźnić się do szkoły. – odpowiedziała.
Zasalutowałem jej w odpowiedzi, zanim zerwałem się w stronę
schodów.
Podszedłem do drzwi Kayden i cicho je otworzyłem. Wciąż
spała w swoim łóżku. Wyglądała tak spokojnie, wygodnie i słodko, gdy tam
leżała. Przytuliła się do swojego pluszaka, którego miała od kiedy byliśmy
razem, co sprawiło, że wyglądała uroczo i delikatnie.
Nie chciałem budzić jej, gdy tak spała, ale musiałem. Cicho
podszedłem do jej łóżka i kucnąłem obok niego.
- Kayden, kochanie, czas wstawać. – powiedziałem delikatnie,
lekko ją trącając. I tak się nie obudziła. – Kayden, kochanie, dawaj. Musisz
się obudzić. – spróbowałem ponownie. Tym razem trochę się przekręciła i
ziewnęła. Uśmiechnąłem się.
- Hej, wstawaj, śpiąca królewno. – rozkazałem, delikatnie ją
podnosząc i sadzając. Jej oczy otworzyły się, gdy usiadłem obok i przytuliłem
ją do siebie.
- Nie, chcę spać. – jęknęła zmęczona, kładąc głowę na moim
ramieniu. – Wiem, kochanie. Ale musimy iść do szkoły. – powiedziałem jej, całując
czubek jej głowy. Ponownie jęknęła, na myśl o szkole.
Oczywiście, nie planowała wstawać. Ale nie martwcie się,
przyjaciele. Dokładnie wiem jak to załatwić.
- Kayd, wiesz co? – powiedziałem. – Co? – mruknęła w
odpowiedzi. – Twoja mama zrobiła nam gofry czekoladowe i bekon. – wyszeptałem
do niej. Jej głowa natychmiast się podniosła. Można powiedzieć, że to jej
ulubione śniadanie.
- Serio? – zapytała. Przytaknąłem.
- Ale musisz się ubrać, zanim pójdziemy jeść. –
powiedziałem, brzmiąc jak rodzic. – Aye, aye, kapitanie. – powiedziała, zanim
dosłownie wyskoczyła z łóżka i poszła do łazienki.
Zachichotałem i wstałem, opuszczając jej pokój i schodząc
schodami. Ponownie poszedłem do Kate do kuchni, kiedy akurat kończyła gotować.
Szybko popędziłem do szafki po talerz, a potem wypełniłem go
jedzeniem.
- Ktoś jest głodny. – skomentowała Kate, opierając się o
blat. Skinąłem i usiadłem, zaczynając zapełniać moją buzię.
- Czy kiedykolwiek mówiłem ci, że myślę, że jesteś
najbardziej niesamowitą kucharką? – spytałem, biorąc kęs bekonu.
- W prawdzie, tak. Pamiętam ten dzień całkiem dobrze.
Powiedziałeś mi to na oczach twojej mamy, a ona była na ciebie zła. –
odpowiedziała. Zachichotałem na to wspomnienie. – Oh, tak. – powiedziałem.
Po kilku minutach, Kayden zeszła na dół. Nigdy nie bawiła
się w przekraczanie ostatnich dwóch stopni. Po prostu skakała z trzeciego
stopnia i lądowała delikatnie na podłodze.
Wgramoliła się do kuchni i wzięła sobie talerz jej
ulubionego śniadania. Opadając na stołek obok mnie, zaczęła jeść.
- Dzień dobry, Kayden. Jak się dziś masz? Świetnie, dzięki,
że pytasz. - Kate powiedziała z sarkazmem, gdy spojrzała na swoją córkę. Kayden
tylko posłała jej niewinny uśmiech, zanim zaczęła kontynuować jedzenie posiłku.
Potrząsnąłem głową i wróciłem do własnego jedzenia,
zatapiając się w każdym kęsie.
***
Później tego dnia, po szkole, wróciliśmy do domu Kayden.
Leżeliśmy na kanapie, głowa Kayden leżała na moich kolanach,
gdy bawiłem się jej włosami.
Jeszcze nie powiedziałem jej o mojej rozmowie z jej tatą.
Myślę, że wkurzyłaby się na mnie, za jakąkolwiek rozmowę z nim.
Ale on chciał, żebym powiedział jej, że jest mu przykro, i
że zerwał z Katherine, ale Kayden była wcześniej taka szczęśliwa. Nie chcę tego
zrujnować.
I znowu, Kayden musi popracować nad tą całą sytuacją z tatą,
prędzej czy później. A to powinien być początek.
- Kayd? – powiedziałem, przyciągając jej uwagę. – Hm? –
odpowiedziała, spoglądając na mnie. Spojrzałem w jej oczy i westchnąłem.Nie chciałem jej tego robić, ponieważ wiedziałem, że próbowała zapomnieć o tym wszystkim, co się stało.
- Spójrz, gdy poszedłem do domu twojego taty, skończyliśmy
na… krótkiej rozmowie. – zacząłem. Wydawała się na lekko obrażoną, stając się
zainteresowaną.
- Więc… O czym rozmawialiście? – spytała z niechęcią.
Oblizałem usta.
- Cóż, powiedział mi, że on i Katherine zerwali ze sobą. I
również chciał, żebym powiedział ci, że jest mu przykro. – powiedziałem jej, przygotowując
się na jej reakcję.
Spojrzała w dół i pokręciła głową. – Cokolwiek. Nie obchodzi
mnie to.
Zmarszczyłem brwi. – Kayden, nie bądź taka. On jest twoim
ojcem.
- Yeah, cóż, nie jest zbyt dobrym. – rzuciła. – Powiedział,
że przeprasza. – powiedziałem bardziej rzeczowym tonem.
- Tak, cóż, to zajmie trochę więcej niż przepraszam, aby
naprawić oszukiwanie mnie i zdradzanie mnie i mojej mamy. Justin, on był
zakochany w innej kobiecie już podczas całego ślubu z moją mamą. – ostatnią
część wypowiedziała delikatniejszym tonem.
Przyznałem jej to, miała punkt.
- Kayd… - zacząłem, ale przerwał mi dzwonek do drzwi.
Wymieniliśmy spojrzenia, zanim oboje wstaliśmy i podeszliśmy do drzwi. Kayden
otworzyła je, gdy stałem za nią.
I po drugiej stronie drzwi, stał ten sam mężczyzna, którego
oboje znaliśmy aż za dobrze.- Kayden. – powiedział Nicholas z uśmiechem na twarzy.
O kurde. To nie skończy się dobrze…
___________________________________________________________
Wiem... cały czas nawalam.
nowy rozdział nie pojawiał się już od ponad miesiąca i nawet nie mam prawa was przepraszać...
Więc, mam nadzieję, że mnie nie znienawidzicie i przeczytacie ten rozdział.
Liczę też na odrobinę komentarzy ;)
Kocham was <3